Thursday, August 21, 2014

góry znów / mountains again

relaks relaks and relaks

w drodze nad morze / on the way to a beach

miasto skalne2 i uzdrowisko / rock city and health spa

z gór do uzdrowiska / on the way to health spa

Aż szkoda było opuszczać przepiękne góry,  ale czas w drogę,  tym razem do gruzińskiego uzdrowiska - Borjomi. Po drodze parę atrakcji,  ale najpierw trzeba zjechać z gór.  Tą samą drogą co w górę ale tym razem pogoda nam dopisała i cuda wianki - widoki dech zapierające. Po drodze napotkalismy na całkiem dziwaczny obiekt - niby punkt widokowy, niby amfiteatr, a na pewno z czasów pro - rosyjskich. Zatrzymaliśmy się na chwilę by popodziwiac widoki i tego wielkiego nie pasującego do krajobrazu dziwolaga.
Udaliśmy się do Gori,  miejsca urodzin Stalina. Niestety problemy żołądkowe nam dokuczaly i chyba dziś był dzień kulminacyjny, wiec expresowe zwiedzanko i w drogę.  Mimo, że hotel nam się marzył to po drodze czekał nas jeszcze jeden postój - Uplistsikhe,  największe miasto skalne na terenie Gruzji. Żar się lał z nieba, ale po prostu nie mogliśmy takiej okazji ominąć. I było warto. Widoki piękne, pustynne i niesamowite uczucie powrotu do przeszłości.
Zmęczeni lecz szczęśliwi udaliśmy się do hotelu na odpoczynek - Borjomi, znanego uzdrowiska.

Sunday, August 17, 2014

Kazbegi cud natury / Kazbegi - what nature has to offer

Wczorajsza podróż zakończyła się szarowka wiec niewiele na było dane zobaczyć. Ale za to poranek był przecudny.  Musiało padać całą noc bo po ciemnych chmurach nie zostało ani śladu.  Tak więc planów nie musieliśmy zmieniać.
Pierwszy punkt programu, a także i sprawdzian  dla naszego czworo - koła był wjazd do cerkwi i klasztoru - Cminda Sameba położonego na wzgórzu z przepięknym widokiem  na całe Kazbegi. Droga typowo górska, osobiście nie na samochód, ale daliśmy rade. Znaczy połowę przejechane, mniejsza połowę piechotką (bo nerwy wysiadly).
Widoki cudowne, kościółek jak kościółek, ilość zwiedzających - zbyt duża.
Droga w dół. W planach była dolina Truso, ale się pozmieniało.  Przejechaliśmy się do granicy z Rosją - licznie uczeszczanej, a potem do doliny Juta - poleconej nam w biurze podrozy (?!). Tak jak obiecane, widoki piękne i zdała od cywilizacji. Ale droga do nich - strach za pan brat.
Po tylu emocjach wieczorem czekała nas zasłużona degustacja gruzińskiego wina i gruzińskiej kuchni.

Wednesday, August 13, 2014

w drodze w góry - Kazbegi / on the way to Kazbegi

Ranek przyszedł z dreszczem emocji, jako że dziś odbieralismy nasz pojazd i wyruszalismy w drogę w nieznaną nam jeszcze Gruzję.  Mieliśmy małą próbkę tego co czeka nas na drodze - podróż taksówką z lotniska - i musze powiedzieć,  że panika w oczach. Ale w końcu na to się pisaliśmy,  wiec w drogę.
Wyjazd z Tbilisi nie był łatwy. Drogi koszmarne, oznakowanie chyba do czegoś innego, jeśli chodzi o ronda to ja jak i inni uczestnicy ruchu nie mamy pojęcia o co chodzi. Wiec krążylismy i krążylismy. Ale najgorsze to gruziński sposób jazdy - pojęcie pasa ruchu jest im obce, pojęcie trzymania się własnego pasa to w ogóle czarna magia, używanie kierunkowskazów,  myślę że chyba się po prostu boją.  Strach w oczach. Ale po trudach i znojach udało nam się wydostać z Tbilisi.
Pierwszy postój - Mtskheta, gdzie mieliśmy zobaczyć jeden z najważniejszych kościołów w Gruzji - katedrę Sveti Tskhoveli, w której przechowywana jest relikwia Chitonu Chrystusa. Na miejscu naszym oczom ukazał się dobrze zachowany kościółek.  Wszystkie (nieliczne) znaki nas do niego zaprowadzily,  wiec logiczna konkluzja - to to. Trochę zawiedzeni bo kościółek stary ale mały i taki zwyczajny. Szybkie zwiedzanko i w dalszą drogę.  Coś nas jednak tchnelo, żeby się przejechać dookoła miasteczka i ujrzelismy to po co tu tak na prawdę przyjechaliśmy - olbrzymią katedrę. Ta nas nie zawiodła.
I w drogę do Kazbegi z przerwą nad lauzurowym jeziorem Zinwali połączoną ze zwiedzaniem twierdzy Ananuri.  Prawda jest taka, że kościołkow i twierdz i starych ruin w Gruzji jest na pęczki. Zwiedzić ich wszystkich nie sposób bo trzeba by było zatrzymywać się co 5 minut. Wiele z nich umiejscowionych jest na wzgórzach wiec tylko 4x4 może tam dotrzeć - czyli nasza kobylka jak najbardziej może.
Po dwóch postojach czas i pogoda nas goniły.  Czas - bo jechaliśmy w góry,  a na wielu stronach o Gruzji czytaliśmy, że trzeba unikać podróży po zmroku, pogoda - zaczynało padać,  a szare chmury nadciągaly szybko.
Tak więc reszta drogi choć z pięknymi widokami nastawiona była na jazdę do celu - Kazbegi.